Niewykluczone, że w karciankę mającą swe korzenie w grze Wiedźmin 3: Dziki Gon będzie można zagrać z dala od telewizora. Niezmiernie mnie cieszy, że może powstać Gwint na smartfony. Szkoda tylko, że CD Projekt RED nie uczyniło z niego podstawowej wersji swojej nowej gry.
Gwint to prosta mini-gra, która była elementem trzeciej części serii Wiedźmin od CD Projekt RED. Karcianka, w którą zagrywał się Geralt ze swoimi druhami, stała się oczkiem w głowie wielu fanów. Jej fizyczna wersja z wydrukowanymi kartami była nawet dodawana do zestawów kolekcjonerskich.
Nikogo specjalnie nie zaskoczyło, że zapowiedziano samodzielną wersję Gwinta.
Minigra nie była specjalnie skomplikowana, ale miała potencjał stać się prawdziwym hitem wśród fanów uniwersum Wiedźmina wygłodniałych po przejściu ostatniej części trylogii. Powstała nawet amatorska wersja Gwinta w przeglądarce, aczkolwiek projekt szybko został ubity ze względu na łamanie praw autorskich do wizerunku kultowych postaci.
Wtedy stało się jasne, że CD Projekt RED romansuje z pomysłem wydania Gwinta jako samodzielnej produkcji. To był zresztą rozsądny krok. Przykładu sukcesu na tym polu nie trzeba daleko szukać. Hearthstone, czyli cyfrowa gra karciana na motywach uniwersum Warcraft od Blizzarda, cieszy się stale ogromną popularnością.
Strasznie żałuję, że CD Projekt RED nie zdecydował się wejść z impetem.
Gwint wywodzi się z gry wydanej na komputery osobiste i konsole. Szybko okazał się, że karcianka zostanie wydana na te same platformy. Nie przeczę, że po przeczytaniu tej informacji mój entuzjazm znacznie opadł. Na konsoli z chęcią grałem przez tygodnie nocami w Wiedźmina 3, ale wirtualne karty wolałbym przekładać na tablecie lub na smartfonie
Na konsoli i komputerze osobistym szukam zupełnie innych gier niż Gwint. Zapowiada się na to, że spędzę sto godzin na eksplorowaniu nowej Galaktyki w Mass Effect: Andromeda. Poświęciłem nieprzyzwoicie dużo czasu na zabijaniu przeciwników w strzelaninach AAA. Jeśli miałbym ochotę zagrać w karciankę to mimo wszystko wolałbym nie robić tego na telewizorze.
Do takich gier idealnie sprawdziłby się właśnie tablet albo smartfon ze sporym ekranem.
CD Projekt RED postanowiło jednak, że Gwint będzie rozbudowaną produkcją na platformy stacjonarne. Od miesięcy trwają betatesty, ale przyznam szczerze, że nie jestem nimi specjalnie zainteresowany. Z pewnością grę uruchomię, gdy pojawi się jej pełna wersja, ale nie sądzę, bym zarywał przy niej noce.
Zupełnie inaczej patrzyłbym na karciankę w uniwersum Wiedźmina, gdyby został oficjalnie zapowiedziany Gwint na smartfony i tablety. Już teraz szykowałbym dla ikonki tej gry miejsce na ekranie głównym mojego telefonu i z pewnością rozgrywałbym kilka partyjek dziennie.
Niewykluczone oczywiście, że Gwint na smartfony się pojawi.
Jak na razie CD Projekt RED w tej sprawie milczy, ale pojawiło się ogłoszenie o pracę sugerujące, że zespół odpowiedzialny za Gwinta szuka deweloperów mających doświadczenie z grami mobilnymi. Oznacza to jednak, że mogą minąć jeszcze długie miesiące albo i lata, zanim wersja Gwinta na Androida i iOS się pojawi w sklepach z aplikacjami.
Obrońcy decyzji CD Projekt RED o uczynieniu domem Gwinta platform stacjonarnych mogą podnieść oczywiście argument, że Harthstone też zaczynał na pecetach. Problem tylko w tym, że karcianka od Blizzarda jest od dawna dostępna na smartfonach, a Gwint będzie walczył z nią o uwagę graczy. W dodatku platformy mobilne zapewniają dziś dostęp do ogromnej grupy odbiorców i pozwalają zarobić wielkie pieniądze.
Gwint na PC, PS4 i Xbox One to niestety nie jest gra której szukałem i nie wróżę tej grze mimo całej mojej sympatii oszałamiającego sukcesu. Chciałbym jednak się mylić, bo kibicuję rodakom - mam w końcu cały czas nadzieję, że Gwint w obecnej formie chwyci na tyle, by wydanie mobilnej odsłony było dla polskiego studia opłacalne, a projekt nie umarł do tego czasu śmiercią naturalną...
Gwint pojawi się na telefonach? Sorry, ale to powinna być główna wersja tej gry