Ciemna materia tworząca prawdopodobnie około 25 proc. masy Wszechświata jest wyjątkowo niefotogeniczna. Nie odbija ani nie pochłania światła, co czyni ją niewidzialną dla tradycyjnych teleskopów.
Najlepszą metodą, jaką znamy, aby zorientować się, że ciemna materia w ogóle tam jest, to badanie grawitacji, z jaką oddziałuje na materię oraz… światło.
Zakrzywienie światła przez grawitację było przewidziane już przez Einsteina i dziś jest używane w codziennej pracy astrofizyków i astronomów. Właśnie tej metody użyli badacze z Uniwersytetu w Waterloo aby stworzyć mapę mrocznej materii w wycinku obserwowalnego Wszechświata.
Choć stworzoną mapę nazwano pierwszą fotografią ciemnej materii, to jest to nazwa mocno na wyrost.
Używając soczewki grawitacyjnej (zakrzywienia światła przez grawitację), naukowcom udało się uzyskać obraz miejsc, w których światło zostaje zakrzywione przed dotarciem do naszych teleskopów.
Zbadano 23 tys. par galaktyk i okazało się, że wiele z nich, o ile ich odległość nie przekracza 40 mln lat świetlnych, połączonych jest tajemniczym mostem, zbudowanym z ciemnej materii. Potwierdza to dane obserwacyjne, według których obiekty w odległym kosmosie oddziałują na siebie z większą siłą, niż wynikałoby to z ich zwykłej masy.
Ten sposób wizualizacji danych (bo - powtarzam - nie jest to w żaden sposób bezpośrednia fotografia) pozwala nam uświadomić sobie, jak wiele sił i zależności oddziałuje we Wszechświecie między bardzo odległymi obiektami. Po raz pierwszy dzięki tej metodzie udało się nie tylko potwierdzić istnienie takich zbudowanych z ciemnej materii mostów, ale i uświadomić sobie ich zgrubny kształt.
Jak „wygląda” ciemna materia?