Facebook Messenger przekroczył kolejny próg popularności i dogonił WhatsAppa pod względem liczby użytkowników. Nie byłbym przesadnie zdziwiony, gdyby w przyszłości przebił popularnością serwis, którego swego czasu był integralną częścią.
Komunikator bazujący na liście kontaktów w serwisie Facebook był kiedyś ledwie mało rozbudowaną funkcją wysyłania wiadomości w ramach serwisu społecznościowego Marka Zuckerberga. Na przestrzeni lat powstała na jego bazie osobna usługa, która coraz bardziej uniezależnia się od serwisu-matki.
Messenger ma już 1,2 mld użytkowników w miesiącu, czyli dwukrotnie tyle, co Instagram, a zdobycie ostatnich 200 mln zajęło 8 miesięcy.
To nadal mniej osób, niż użytkowników samego Facebooka, a dynamika spadła, ale wzrosty są nadal ogromne. Messenger jest już tak samo popularny, jak WhatsApp, czyli komunikator wykupiony przez Facebooka kilka lat temu. Oba projekty rozwijane są równorzędnie, ale usługa własna Facebooka szybciej zdobywa popularność i powoli się uniezależnia od Facebooka.
Messenger stale otrzymuje nowe przydatne funkcje, takie jak np. nowy mechanizm dzielenia się lokalizacją ze znajomymi w czasie rzeczywistym. Można z niego w dodatku korzystać na smartfonach za pośrednicwem osobnej aplikacji. Od jakiegoś czasu można nawet dodawać kontakty do Messengera bez wyszukiwania ich z poziomu profilu na Facebooku.
Dzięki temu osoby, które są znudzone Facebookiem, mogą go opuścić bez rezygnowania z bardzo wygodnego komunikatora.
Jeśli rozwój Facebooka nadal będzie szedł w tym kierunku, co teraz, to ludzi dających sobie spokój z postowaniem i przeglądaniem tablicy będzie coraz więcej. Ukrywanie listy najnowszych wpisów w aplikacji mobilnej, agresywne promowanie treści reklamowych, kolejne zmiany w algorytmach Edge Rank i snapchatyzacja Facebooka z pewnością zniechęcają wiele osób. Facebook to coraz bardziej zagmatwany kombajn.
Przy utrzymaniu tego trendu nie zdziwię się, jeśli za kilka lat portal Facebook będzie tracił użytkowników. Wiele osób może odinstalować aplikację portalu i zostawić tylko Messengera. Nic nie stoi też na przeszkodzie, by w zakładkach przeglądarki zmienić adres facebook.com na messenger.com. Sam komunikację w gronie najbliższych znajomych już dawno przeniosłem z postów do rozmów grupowych na komunikatorze.
Szkoda tylko, że Facebook eksperymentuje i Messenger też zmienia się na gorsze.
Komunikator od Facebooka zdobył ogromną popularność, bo połączył prostotę z użytecznością i przepastną bazą kontaktów, bez konieczności dodawania samodzielnie loginów znajomych. Nie jest to komunikator idealny, ale i tak sięgam po to narzędzie, gdy tylko chcę z kimś porozmawiać online. Messenger daje największą szansę na to, że odbiorca przeczyta moją wiadomość.
Niestety, to komunikator stał się dla Facebooka polem do testowania nowych rozwiązań zaczerpniętych od konkurencji. To tutaj po razy pierwszy pojawiła się zerżnięta prosto ze Snapchata funkcja Mój Dzień, której klon dodano potem do WhatsAppa. Mój Dzień pojawił się też nazwą Relacje w Instagramie, by wreszcie trafić do głównej aplikacji Facebooka, ale z Messengera raczej prędko nie zniknie.
Jak na razie jednak nawet takie kiepskie nowości nie są w stanie zmienić tego, że Facebook Messengera jako podstawowy komunikator może nie jest najlepszym wyborem w każdej sytuacji, ale to wybór rozsądny i pragmatyczny. Rosnąca liczba użytkowników to z kolei świetna wiadomość, bo dzięki temu jest większa szansa na to, że Messenger w przewidywalnej przyszłości nie umrze.
Nie zdziwię się, jeśli wkrótce z Messengera będzie korzystać więcj osób, niż z samego Facebooka